Pół roku temu Palermo sprzedało Radosława Matusiaka do Heerenveen za trzy miliony euro i wszyscy twierdzili, że to niewiarygodnie wysoka kwota. Zresztą sam Garguła też miał wstępną ofertę z Palermo, ale w jego przypadku najpierw mówiło się o dwóch milionach euro, a później nawet o 1,2 mln.

Reklama

Tymczasem wartość Garguły systematycznie wzrasta, ale tylko w oczach bełchatowskich działaczy. Jeszcze w ubiegłym tygodniu prezes klubu Jerzy Ożóg mówił "Przeglądowi Sportowemu”, że GKS może zażądać za swojego najlepszego piłkarza nawet pięć milionów euro. Przelicytował go Jacek Kaczorowski, prezes kopalni Bełchatów, która jest właścicielem klubu.

"Jeżeli Wisła chce Gargułę, to musi za niego zapłacić 6 milionów euro" - wypalił Kaczorowski. Warto zaznaczyć, że 6 mln euro to całoroczny budżet (obejmujący m.in. koszty transferów i wynagrodzenia wszystkich piłkarzy) klubów ze ścisłej czołówki Orange Ekstraklasy. "Zapewniam, że Garguła przed zakończeniem sezonu nigdzie nie odejdzie. Chyba że Wisła zapłaci za niego zdecydowanie więcej" – podkreśla szef kopalni na łamach "Przeglądu Sportowego".

Spokój zachowuje Wisła Kraków. Pod Wawelem wszyscy są pewni, że za Gargułę muszą zapłacić tylko sumę odstępnego 300 tys. euro. W środę spór rozstrzygnie PZPN.

Reklama