Michalczewski zmierzy się 24 maja z niemieckim pięściarzem Svenem Ottke. Jest on o rok starszy od "Tigera", który skończył już 40 lat.
Polak wraca do ringu po trzech latach, Niemiec po czterech. Mimo to obaj zapewniają, że walka będzie stała na dobrym poziomie.
Michalczewski trenował w Zakopanem, biegał po górach. "Muszę szczerze przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie miałem takiej przyjemności z trenowania. Choć nie było łatwo, wychodziłem w góry, gdy było zimno, ślisko i pełno śniegu. A wspinałem się na wysokość ponad dwóch tysięcy metrów. Podczas pierwszego wyjścia, źle się jeszcze ubrałem i przyszedł kryzys. Zastanawiałem się 'co ty durniu robisz'. Ale za trzecim razem było już lepiej" - opowiada PAP-owi były mistrz świata.
Na swój wiek "Tiger" nie narzeka. "40 lat to żaden wiek. Ja wciąż jestem i czuję się młodym facetem. Mój masażysta, który jest ze mną od początku kariery mówi, że nie ma większej różnicy, choć mam wrażenie, że mi trochę 'cukruje'" - śmieje się.
Po walce z Ottke Polak zdecyduje czy pozostać w ringu, czy definitywnie zakończyć karierę. "Zakładam, że będzie to jednorazowy powrót, ale nigdy nie mówi nigdy..." - zawiesza głos "Tygrys".