Najgłupszy sportowy cytat roku? Lleyton Hewitt przed meczem z Rogerem Federerem: "To tylko człowiek, można z nim wygrać... ". Dziennikarz kpiąco uśmiechnął się pod nosem i nie wyprowadzał rozmówcy z oczywistego błędu. Brutalne sprowadzenie na ziemię dokonało się dopiero na korcie w trakcie trzech szybkich setów.

Nie bez powodu poważne pisma zamieszczają artykuły pod dość wymownym tytułem "Czy Federer to człowiek?", a amerykański pisarz David Foster Wallace napisał książkę: "Roger Federer jako religijne doświadczenie: jak gracja, szybkość, siła, precyzja i zdumiewająca zdolność podkręcania piłki przez jednego gracza zmieniają oblicze męskiego tenisa". Nie po to wymyślał ten przydługi tytuł, żeby jakiś Hewitt opowiadał banały o "zwykłym człowieku".

W przypadku Szwajcara mamy do czynienia z biologicznym fenomenem, chodzącą reklamą najzdrowszego społeczeństwa w Europie. Maszyną do wygrywania, zdolną jednocześnie uśmiechać się, płakać i rozmawiać płynnie w czterech językach. Najbardziej zaawansowanym tenisowym komputerem, jaki kiedykolwiek stworzono. Dlatego dziś bukmacherzy nie przyjmują zakładów, czy Roger Federer wygra rozpoczynający się właśnie Wimbledon. Za banalne. Obstawiać można, czy przez cały turniej odda choć jednego seta. Przecież w tym roku w Australian Open nie przegrał żadnego, a z kortów w Londynie schodził niepokonany w 2003, 2004, 2005 i 2006 roku. Wcale nie jest powiedziane, że ktoś w tej dekadzie przerwie tę serię.

Wątek, że Federer jest maszyną, cyborgiem czy nadczłowiekiem, pojawia się w rozmowach z tenisistami dość często. Jeśli nie jesteś tak nierozsądny jak Hewitt, możesz przecież mieć niezłe alibi: "Przepraszam, nie mogę z nim wygrać, to gość z innej planety... ". I wszyscy to doskonale zrozumieją. Szwajcar jest o tyle idealnym przeciwnikiem, że wprawdzie zawsze z nim przegrasz, ale przynajmniej nikt się nie będzie czepiał. Poza tym Federer ma klasę i się swoimi sukcesami nie chełpi. Urwiesz mu cztery gemy, to cię nawet pochwali. Urwiesz seta, poklepie po ramieniu.

Zgłębić jego fenomen próbowało wielu. Znaleźć sposób na pokonanie - codziennie głowią się nad tym tenisiści z całego świata. Ale to nie jest biblijny Samson, któremu wystarczyło ściąć włosy, by stracił siłę. On może mieć jednego dnia słabszy forhend, ale wtedy załatwi cię bekhendem. Może nie wychodzić mu gra przy siatce, wykończy cię, stojąc na końcowej linii. Ale generalnie zazwyczaj wychodzi mu wszystko. "To najbardziej kompletny tenisista wszech czasów" - powiedział o nim John McEnroe. Można pójść nawet dalej - najbardziej kompletny sportowiec. Wszedł na szczyt tyleż dzięki talentowi, co ciężkiej pracy. Dzięki sile, ale także inteligencji.

Patrząc na niego dziś, trudno uwierzyć, że jako junior kilka razy był wyrzucany z kortu za zbyt agresywne zachowanie. Ten stoik? A jednak. Ciskał rakietami o ziemię, przeklinał, obrażał, krzyczał. Ale z drugiej strony to go właśnie uratowało. "Gdyby nie nerwy, może byłbym piłkarzem. Tylko że na murawie wściekałem się na wszystkich, a grając w tenisa tylko na siebie. Wybierając dyscyplinę, oszczędziłem więc nerwy" - tłumaczył niegdyś Federer.

W piłkę podobno grał bardzo dobrze, marzył o występach w FC Basel. Całe szczęście, że ostatecznie postawił na tenis. Akurat w tym sporcie można wygrywać całe turnieje w pojedynkę, a w futbolu jako Szwajcar skazany byłby na pasmo większych lub mniejszych upokorzeń. No i konto bankowe nie byłoby tak pełne - do dziś Federer zarobił ponad 31 milionów euro na korcie i co najmniej drugie tyle w reklamach...

Reklama

Dziś śrubuje kolejne rekordy. Lada chwila stanie się najbardziej utytułowanym tenisistą w historii, a ma przecież dopiero 26 lat (już wygrał 48 turniejów). Pete Sampras, siedmiokrotny zwycięzca Wimbledonu, powoli godzi się z tym, że za chwilę nikt nie będzie o nim i o jego czternastu wielkoszlemowych triumfach pamiętał.

Federer już ma takich zwycięstw dziesięć, a w ciągu ostatnich trzech lat wygrał aż osiem razy, co nie udało się nikomu wcześniej - bezwzględnie zdominował korty całego świata. Nic dziwnego, że w Szwajcarii wypuszczono znaczek pocztowy z jego wizerunkiem - pierwszy raz w historii na kopertach widać osobę wciąż żyjącą...

Dziś na świecie jest tylko jeden człowiek, który Federera może pokonać - Hiszpan Rafael Nadal. Ale tylko na nawierzchni ziemnej. "Dlatego wiem, że dopóki Rafa gra w tenisa, nigdy nie wygram na Roland Garros" - mówi skromnie Szwajcar. "Ale wiecie co? Jakoś mogę z tym żyć" - śmieje się od ucha do ucha.

Zwłaszcza że teraz nadszedł czas, aby wziąć zemstę na Nadalu. Bo zdanie wypowiedziane przez Rogera można odwrócić: "Dopóki ja gram w tenisa, Rafa nie wygra żadnego turnieju poza Roland Garros". Albo jeszcze mocniej: "Dopóki ja gram, nie wygra nikt inny. Zakład?".