"Gdyby chłopak wcześniej dał się przekonać, już teraz należałby do najlepszych centrów w Europie" - nie ma wątpliwości Proszczyński. "Poskutkowała jednak dopiero ostra reprymenda ojca. Janusz Gortat, dwukrotny brązowy medalista igrzysk olimpijskich w boksie, przeprowadził z synem męską rozmowę i kazał słuchać nauczyciela. A ja poleciłem chłopakowi, żeby trenował koszykówkę" - dodaje.

Reklama

Proszczyński uczył Gortata wf w Zespole Szkół Samochodowych, ale był również trenerem juniorów Łódzkiego Klubu Sportowego. W ŁKS Gortat trenował, ale piłkę nożną. Gdy miał kłopoty z jednym z przedmiotów, dostał ultimatum: jak zmieni dyscyplinę, Proszczyński pomoże mu w nauce - pisze DZIENNIK.

"Nie miałem wyjścia" - śmieje się dzisiaj Gortat, który przebywa obecnie w Orlando, czekając na złożenie podpisu pod dwuletnią umową gwarantującą zarobki w wysokości 1,1 miliona dolarów. "W Magic będę zarabiał początkowo mniej niż Maciej Lampe i Cezary Trybański, którzy przede mną grali w NBA, ale liczę, że za dwa lata to się zmieni. Chcę wytrzymać w najlepszej lidze świata znacznie dłużej niż moi dwaj poprzednicy. Nie po to tak ciężko pracowałem przez ostatnie lata, by teraz to zaprzepaścić" - opowiada Gortat.

Na transferze Gortata skorzysta także ŁKS. Większość działaczy w klubie nawet nie wie, że w umowie z RheinEnergie Kolonia był zapis, na mocy którego Niemcy muszą oddać łodzianom 15 procent kwoty kolejnego transferu. Orlando zapłaci za wykupienie umowy Polaka 400 tysięcy dolarów, czyli na konto ŁKS trafi 60 tysięcy. A jeszcze cztery lata temu sprzedali go za 20 tysięcy euro.

"Daliby pewnie znacznie więcej, ale nie miał wtedy kto z nimi negocjować. Takie były czasy" - wspomina Proszczyński. "Jak Niemcy go zobaczyli, chcieli natychmiast brać do siebie. Wiedzieli, że z gościa, który ma 214 centymetrów wzrostu, zrobią gwiazdę. W Polsce nikt go nie chciał. U nas myśli się tylko o wyniku w najbliższym sezonie, przyszłość jest mało ważna" - opowiada DZIENNIKOWI.

Gortatowi pomogła niesamowita motoryka. W Stanach Zjednoczonych wszyscy są zdumieni, że ktoś o takich warunkach fizycznych może być tak sprawny i szybki. Po ostatnich dwóch sezonach w lidze letniej Polak słyszał, że jest talentem, ale musi jeszcze w Europie poprawić technikę. Nie załamywał się, tylko wracał do Kolonii i trenował jeszcze ambitniej. Dwa lata temu w drafcie został wybrany zespół Phoenix Suns, który potem oddał go do Orlando.

Magic wiążą z 23-letnim Polakiem poważne plany. Ma być pierwszym, a w najgorszym razie drugim rezerwowym na pozycji silnego skrzydłowego lub centra. Jego pozycja może być tym silniejsza, że latem z Florydy do Memphis przeprowadził się Darko Milicić.



"Naprawdę nie zadowolę się tym kontraktem, on jest tylko wstępem do realizacji jeszcze większych marzeń" - zapowiada Gortat. "Teraz chciałbym wrócić do Polski i pomóc reprezentacji, a potem poważnie zaistnieć w moim zespole w NBA" - dodaje.