Jak poinformowała w piątek Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA), Richardson zaakceptowała nałożoną na nią karę i wykazała skruchę.

Przepisy są jasne, ale to ogromny żal na wielu płaszczyznach. Liczę na to, że jej odpowiedzialna postawa i przeprosiny będą przykładem dla nas wszystkich, jak reagować na niefortunne decyzje, choć konsekwencje tej będą dla niej naprawdę kosztowne - powiedział kierujący USADA Travis Tygart.

Reklama

Żal po śmierci mamy

Wcześniej o pozytywnym wyniku badania Richardson informował m.in. "New York Times". Test przeprowadzono podczas czerwcowych, wewnętrznych kwalifikacji olimpijskich lekkoatletów ze Stanów Zjednoczonych w Eugene. 21-letnia Richardson wygrała wtedy z czasem 10,86 i zapewniła sobie start w Japonii. Wynik ten został jednak anulowany.

Jak tłumaczyła w wywiadzie dla NBC lekkoatletka, wtedy starała się poradzić sobie ze śmiercią mamy.

Tak jak wczoraj pisałam na Twitterze, jestem człowiekiem. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Chcę być szczera i otwarta przed wami, niezależnie od tego, czy mam do przekazania coś dobrego, czy coś złego. Ale jeśli chodzi o nazwisko Sha'Carri Richardson, nigdy nie będzie do niego doczepiony żaden steryd. Zarzut i cała sytuacja dotyczyły marihuany - podkreśliła.

Udział w igrzyskach nie jest wykluczony

Nie jest jednak wykluczone, że Amerykanka weźmie udział w zaplanowanych na późniejszy termin zmaganiach sztafet w Tokio. Okres jej zawieszenia upływa kilka dni przed zakończeniem igrzysk. Ceremonia otwarcia odbędzie się 23 lipca, a zamknięcia - 8 sierpnia.

W niedzielę Richardson, uważana za wschodzącą gwiazdę sprintu, miała rywalizować na dystansie 200 m w mityngu Diamentowej Ligi w Sztokholmie. Jej nazwiska nie ma jednak na oficjalnej liście startowej.

W tegorocznej światowej klasyfikacji na 100 m prowadzi Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce - 10,63.