Wisła Kraków - Odra Wodzisław 3:1 (0:0)
Bramka: Boguski (52, 62, 78) - Seweryn (82)
Żółte kartki: Malinowski, Korzym (Odra)
Po dwóch porażkach (ze Śląskiem 1:2 i Ruchem 0:1) trener Maciej Skorża nie wyobrażał sobie przed meczem, by jego drużyna przegrała jeszcze raz. "Zdaję sobie sprawę, że w przypadku niekorzystnego wyniku atmosfera może być nieciekawa. Ale nie dopuszczam tego do myśli" - mówił. Coraz częściej słyszy się, że pozycja Skorży i kilku zawodników "Białej Gwiazdy" jest zagrożona. Na Reymonta wiosną może zabraknąć Marka Zieńczuka, Mauro Cantoro, Andrzeja Niedzielana i Marcina Baszczyńskiego.
Wisła zaczęła od fantastycznej akcji, która powinna zakończyć się bramką. Singlar popędził prawym skrzydłem i doskonale podał do Pawła Brożka. Ten uderzył głową, ale na posterunku stał Stachowiak. Odra odpowiedziała zaskakującym strzałem po ziemi Macieja Małkowskiego.
Pierwsze 20 minut należało zdecydowanie dla Wisły. Odra, poza strzałami Małkowskiego i Moskala, ograniczała się do obrony, a gospodarze napierali. Ale Singlar i Sobolewski wciąż pudłowali. "Sobol" świetnie huknął z dystansu m.in. w 27. minucie - wtedy Stachowiak mógł tylko odprowadzać piłkę wzrokiem. Miał szczęście - minęła słupek strzeżonej przez niego bramki. W 30. minucie Junior Diaz świetnie odnalazł się w polu karnym, ale Brożek kolejny raz nie miał szczęścia. Wiślacy wskazywali jeszcze, że ich napastnik był faulowany, jednak sędzia nie miał żadnych wątpliwości - odrzacy powstrzymali krakowskiego snajpera czysto.
Odrzacy chcieli chyba uśpić czujność wiślaków, bo w ostatniej minucie pierwszej połowy o mało nie zdobyli gola. Po szarży i dośrodkowaniu Małkowskiego Moskal znalazł się w stuprocentowej sytuacji, jednak jakimś cudem nie trafił w bramkę. "Myślałem, że to wpadnie koło słupka. Byłem przekonany, że to wpadnie" - mówił w przerwie załamany piłkarz Odry.
Druga połowa zaczęła się od... bramki dla Wisły. Tyle że i Brożek i Boguski byli na spalonym, więc sędzia liniowy bez wahania podniósł chorągiewkę w górę. Co się odwlecze, to jednak nie uciecze. 52. minuta, uderzenie Boguskiego i gol! Odra jeszcze próbowała się odgryźć - dwukrotnie strzelał Malinowski, jednak w obu przypadkach "na wiwat" - najpierw z dystansu, potem z rzutu wolnego.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą! Jirsak dokładnie wrzucił piłkę z rożnego na głowę Zieńczuka, ten odegrał pod bramkę i Boguski dziesięć minut po pierwszej bramce znów pokonał Stachowiaka. Trener Odry musiał więc coś zmienić. Zdjął Rygela, wprowadzając za niego Seweryna, oraz Kurantego, za którego wszedł Gierczak. W Wiśle bardzo aktywni byli wprowadzeni po przerwie Zieńczuk i Małecki. Zresztą "Zieniu" powinien strzelić trzecią bramkę dla klubu spod Wawelu - po podaniu Pawła Brożka znalazł się w sytuacji sam na sam ze Stachowiakiem, ale posłał piłkę tuż obok słupka.
To co zepsuł Zieńczuk, naprawił w 78. minucie niekwestionowany bohater tego meczu - Boguski. Zdobył gola i zaliczył klasyczny hat-trick! A wcześniej Gierczak z Odry posłał piłkę nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Pawełka.
Wystarczył moment nieuwagi Wisły i Seweryn strzelił honorową bramkę dla Odry - precyzyjnym strzałem posłał piłkę po ziemi przy prawym słupku bramki Pawełka.
Końcówka meczu przyniosła ładną dwójkową akcję Brożka i Zieńczuka. Ten ostatni próbował szczęścia płaskim uderzeniem, które z trudem obronił Stachowiak. Chwilę później doskonałą okazję zmarnował Brożek.
drugi piątkowy mecz:
ŁKS Łódź - Lechia Gdańsk 2:1 (0:0)
Bramka: Czerkas (73), Kujawa (84) - Kowalczyk (52)
Dużo walki na boisku w Łodzi, ale w ciągu pierwszych 45 minut piłkarze obu zespołów nie potrafili stworzyć żadnej sytuacji bramkowej, którą by wykorzystali. "Za mało precyzji" - tłumaczyli się w przerwie piłkarze Lechii, ale prawda jest taka, że ta drużyna... gra na wyjazdach po prostu fatalnie. Czy w drugiej połowie podopieczni Jacka Zielińskiego się otrząsną? Dużo zależy od postawy ŁKS-u, który nie chce być czerwoną latarnią ligi.
W 52. minucie Lechia objęła prowadzenie po strzale Kowalczyka. Wyrównał głową Adam Czerkas po dośrodkowaniu z lewej strony Geworghiana. "Jeszcze jeden, jeszcze jeden" - skandowali łódzcy kibice. Ambicja piłkarzy "ełksy" została nagrodzona w 84. minucie, kiedy gola strzelił Rafał Kujawa. Wynik już się nie zmienił.