Przez dziesięciolecia klub z Camp Nou lubił być przedstawiany jako ofiara faszystowskiego reżimu w Hiszpanii. Katalończycy byli zaciekłymi wrogami generała Francisco Franco, który w 1936 roku pchnął kraj ku krwawej wojnie domowej. Kiedy w 1975 roku Franco umarł, Hiszpania pogrążyła się w żałobie. W zbiorowej pamięci mieszkańców kraju dyktator był kibicem Realu Madryt, wspierając go jawnie lub skrycie.

Reklama

"To już materiał na film kryminalny"

W 1943 roku w półfinale Pucharu Generalissimusa (jak nazywano wtedy Puchar Hiszpanii) Barcelona wygrała pierwszy mecz z Realem na Camp Nou 3:0. Stołeczne media oskarżyły sędziego o stronniczość. W rewanżu Królewscy zwyciężyli jednak aż 11:1 - nigdy wcześniej ani później w hiszpańskim klasyku nie padł tak wysoki wynik. Według relacji mediów katalońskich do szatni Barcelony przed meczem wszedł człowiek Franco, który miał zastraszyć drużynę. Zdaniem mediów madryckich, była to ktoś odpowiadający za bezpieczeństwo na trybunach, kto przypomniał obu stronom o grze fair.

Reklama

Mijały lata i niewiele się zmieniało w rywalizacji obu klubów. Barcelona czuła się ofiarą w kraju rządzonym przez hiszpańskich nacjonalistów. Przypominam o tym tylko dlatego, że dziś to kataloński klub został oskarżony o korumpowanie sędziów. Prokuratura w stolicy Katalonii prowadziła w tej sprawie śledztwo, a niedawno wniosek trafił do sądu. Jakby sensacji było mało: w minioną środę do domu sędziny prowadzącej sprawę FC Barcelony włamali się nieznani sprawcy. "To już materiał na film kryminalny" - skomentował madrycki dziennik "Marca".

"Przypadek Negreiry"

"Przypadek Negreiry" wstrząsną nie tylko hiszpańską, ale i europejską piłką. Okazało się, że w latach 2001-2018 kataloński klub wydał 7,3 mln euro na opłacanie wiceprezesa kolegium hiszpańskich sędziów: Jose Marii Enriqueza Negreiry. Być może proceder trwał nawet dłużej - od czasów prezesa Josepa Nuneza, który rządził Barceloną w latach 1978-2000. Po co klub przelewał miliony na kontu byłego wiceszefa arbitrów? Obecny prezes Joan Laporta głosi, że Barca nie jest niczemu winna. Jestem gotowy skoczyć do gardła każdemu bezwstydnikowi, który plami nasze godło i barwy - mówi.

Wiadomo jednak, że podczas jego pierwszej kadencji w klubie w latach 2003-2010 zwiększono wydatki na Negreirę. Dodatkowo Laporta opłacał syna sędziego, który pracował wtedy jako trener w hiszpańskiej federacji (750 tys euro). Barcelona przerwała tę podejrzaną współpracę dopiero w 2018 roku, zrobił to prezes Josep Maria Bartomeu. Paradoks polega na tym, że tylko jemu i ludziom z jego zarządu grozi więzienie za "sprawę Negreiry", wszyscy wcześniejsi prezesi Barcelony opłacali byłego sędziego w czasach, gdy korupcja w sporcie nie była jeszcze w Hiszpanii przestępstwem.

Wróćmy do pytania za co Negreira brał miliony od Barcelony? Klub twierdzi we własnej obronie: żeby arbitrzy prowadzili jego spotkania bezstronnie. Mało kto w Hiszpanii w to wierzy. Choć inny były sędzia Iturralde Gonzalez ogłosił kiedyś, że wśród tamtejszych arbitrów 90 proc kibicuje Realowi i 10 proc Barcelonie. Co nie znaczy, że sędziują nieuczciwie. Arbiter opowiadał, jak pewnego dnia prezes Realu Florentino Perez zamknął go w jednym z pomieszczeń stadionu Santiago Bernabeu, krzycząc: Chcę, żebyś traktował nas tak samo jak Barcelonę.

Kilka dni temu telewizyjny kanał madryckiego klubu zamieścił czterominutowy filmik, w którym pokazał błędy jakie przez lata popełnił Iturralde Gonzalez na niekorzyść Realu. Sugerując, że to robota celowa, bo sędzia nienawidzi Królewskich. Wywołało to duże poruszenie i oburzenie u innych hiszpańskich arbitrów.

Prestiż klubu z Camp Nou sięgnął dna

To wszystko podkreśla histerię spowodowaną w Hiszpanii sprawą Negreiry. Kluby I i II ligi hiszpańskiej wydały zgodnie komunikat potępiający Barcelonę. Najdłużej zwlekał Real, być może ze względu na relacje między Perezem i Laportą. Obaj prezesi to pomysłodawcy piłkarskiej Superligi, ale - zdaniem hiszpańskich mediów - ich drugi właśnie się rozchodzą. Real w końcu także potępił Barcelonę za związki z Negreirą.

Przed tygodniem, podczas ostatniego meczu drużyny Roberta Lewandowskiego na San Mames w Bilbao na boisko posypały się z trybun fałszywe banknoty z herbem i barwami Barcelony oraz napisem "Mafia". Prestiż klubu z Camp Nou sięgnął dna.

Szef La Liga Javier Tebas powiedział, że jego zdaniem Barcelona poszukiwała wpływów, ale nie wierzy, że kupowała sędziów. - Sprawę trzeba jednak wyjaśnić do końca, bo jest wyjątkowo bulwersująca. Straty wizerunkowe dla Barcelony i dla La Liga są ogromne. Co by było gdyby klub z Camp Nou został karnie zdegradowany? Nic - dodał.

Sprawa Negreiry wyszła na jaw podczas kontroli urzędu skarbowego w jego firmie. Okazało się, że dostawał pieniądze od Barcelony nie wiadomo za co. Zeznał, że klub płacił mu za informacje o arbitrach: jak prowadzą mecze, na co zwracać uwagę. Znaleziono nawet kilka z takich raportów: banalne, źle napisane, pełne ortograficznych błędów. Czy coś takiego warte jest fortunę? Kiedy śledztwo w sprawie rozpoczęła prokuratura w Katalonii Negreira odmówił zeznań, zasłaniając się chorobą Alzheimera.

W jaki sposób wiceszef kolegiom sędziów mógł pomagać Barcelonie? On nie decyduje o obsadzie arbitrów na konkretne mecze, ale o spadkach i awansach sędziów z I do II ligi i odwrotnie. A więc arbitrzy musieli się z nim liczyć. A Negreira bardzo potrzebował pieniędzy z Barcelony, bo gdy prezes Bartomeu zerwał z nim współpracę w 2018 roku, zagroził, że ujawni wszystkie nieprawidłowości jakie poznał w działalności klubu.

Sprawa ma wiele wątków

Sprawa ma wiele wątków. Real Madryt od 2009 roku także zatrudnia byłego sędziego. Tylko, że Carlos Megía Dávila nie był nikim wysoko postawionym w kolegium, a pracę na Santiago Bernabeu dostał po zakończeniu kariery arbitra. Miał informować klub o zmianach przepisów, pilnować, by arbitrzy, którzy przybywają sędziować na Santiago Bernabeu czuli się tam dobrze. Nie ma tu realnych podstaw do posądzeń o korupcję.

Przypadek Negreiry jest za to bulwersujący. "Zaufanie do arbitrów sięgnęło w Hiszpanii dna, a napięcie w La Liga sufitu" - napisał dziennik "Marca". Na dodatek nie można ukarać dotkliwie Barcelony, bo sprawy sportowe przedawniają się po 3 latach - według hiszpańskiego prawa. A sprawa Negreiry zakończyła się 5 lat temu. Oczywiście sąd w stolicy Katalonii może nałożyć na klub milionową grzywnę, tylko czy podczas rozprawy zdoła udowodnić, że relacje między Barceloną i Negreirą były korupcyjne? Wydaje się, że nie ma na to ostatecznych dowodów.

Sprawa dotyczy początku XXI wieku, czyli czasów, gdy Barcelona zdobyła aż 10 tytułów mistrza Hiszpanii. Real tylko 8. Nikt rozsądny nie przypuszczał, że rywalizacja sportowa dwóch gigantów może mieć drugie dno. Przecież drużyny z Camp Nou z Ronaldinho, Leo Messim i wieloma innymi megagwiazdami prowadzone przez trenerów Franka Rijkaarda, Pepa Guardiolę, czy Luisa Enrique były naprawdę wspaniałe. Drużyna Guardioli to kandydat na klubową jedenastkę wszech czasów. Barcelona dominowała nie tylko w Hiszpanii, ale i Europie. Przecież Negreira nie był w stanie pomóc jej wygrywać Ligi Mistrzów w latach 2006, 2009, 2011 i 2015.

Obecny trener klubu z Camp Nou, i były piłkarz Xavi Hernandez wygrał Champions League z Barceloną cztery razy. Był mistrzem świata i dwa razy mistrzem Europy z kadrą Hiszpanii. Nikt nie śmie twierdzić, że jakieś mroczne siły mu w tym pomogły. Był geniuszem środka pola. Zdobył też osiem tytułów mistrza Hiszpanii, jego uczciwość była poza wszelkim podejrzeniem.

Cień nad drużyną Lewandowskiego

Gdybym wiedział, że wygrywaliśmy, lub wygrywamy nieuczciwie, zaszyłbym się w domu i taki byłby mój koniec w piłce - mówi. Dodaje, że prezes Laporta nakazał mu zajmowanie się sportem, a nie sprawą Negreiry. Cień zawisł jednak nad drużyną z Lewandowskim, która wypracowała 9 pkt przewagi nad broniącym tytułu Realem Madryt.

Kiedy w poprzednią niedzielę na stadionie San Mames w 86. minucie sędzia anulował wyrównującego gola dla Athletic Bilbao w starciu z Barceloną, 47 tys Basków na trybunach było przekonanych, że to kolejne oszustwo. Chociaż VAR udowodnił, że akcja bramkowa rozpoczęła się od zagrania ręką pomocnika Athletic Ikera Munaina.

W hiszpańskiej piłce już i tak nikt nikomu za mocno nie ufał. Tamtejsi sędziowie mają opinię słabych, ale można było chociaż mieć nadzieję, że są obiektywni. Sprawa Negreiry wstrząsnęła Primera Division, padając na grunt pomówień ciągnących się za tamtejszą piłką od dziesięcioleci.

Hiszpanie kochają La Liga. W XXI wieku Real i Barcelona wygrały Champions League 11 razy. Do niedawna Primera Division była numerem 1 w Europie, a El Clasico najbardziej popularnym i prestiżowym meczem w klubowej piłce. Rywalizację Leo Messiego z Cristiano Ronaldo śledziły miliony fanów na świecie. Każdy piłkarz marzył, by w tym meczu zagrać.

Lewandowski spełnił marzenie w tym sezonie. Choć w barwach Borussii Dortmund i Bayernu Monachium rywalizował z Realem i Barceloną w Lidze Mistrzów. W klasyku zagra dziś po raz czwarty, licząc towarzyski mecz latem w Las Vegas. Wtedy debiutował, a Barcelona wygrała 1:0. W październiku w lidze Królewscy pokonali Katalończyków na Santiago Bernabeu 3:1. Wreszcie w połowie stycznia Barca zwyciężyła 3:1 w finale Superpucharu Hiszpanii. Polak zagrał wtedy rewelacyjnie: zdobył gola, miał asystę i udział przy golu na 3:0. Kiedy ostatnio Barcelona wygrała z Realem 1:0 w stolicy w półfinale Pucharu Króla Polak leczył uraz. Dziś wygrana Katalończyków może być kluczem do odzyskania mistrzostwa Hiszpanii po czterech latach.