Całe spotkanie, choć przegrane przez Polaków, mogło się podobać kibicom. Wiele wymian, spektakularnych obron, akcji ofensywnych, a także walki po obu stronach siatki. W Hiroszimie spotkały się dwie najlepsze drużyny obecnej edycji Pucharu Świata i mecz nie zawiódł oczekiwań.
Biało-czerwoni, którzy musieli radzić sobie bez Bartosza Kurka (zgodnie z umowa opuścił kadrę wcześniej i wrócił do Włoch), ponieśli drugą porażkę w turnieju. Wcześniej ulegli 1:3 Amerykanom. To oznacza, że na zwycięstwo w Pucharze Świata już nie mają praktycznie szans, a o drugie miejsce powalczą z reprezentacją USA.
Pierwszy set to była doskonała gra blok - obrona. Kapitalnie w tym elemencie spisywał się Karol Kłos, który wyraźnie w reprezentacji przeżywa teraz drugą młodość. Ekipa prowadzona przez Vitala Heynena nie oddała nawet na chwilę prowadzenia w secie. Tylko przy serwisie Lucarellego Brazylia odrobiła straty i zrobiło się 15:15. To jednak nie wybiło Polaków na tyle z rytmu, żeby oddać partię. Po kilku znakomitych zagraniach Leona mistrzowie świata wygrali 25:19.
I druga odsłona spotkania dała polskim kibicom dużo optymizmu. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, kiedy w polu zagrywki pojawił się Leal. Wówczas Brazylia wyszła na prowadzenie 14:12. Decydujące zagranie miało jednak miejsce znacznie później. Przy stanie 23:23 błąd popełnił Aleksander Śliwka. Polski przyjmujący zaatakował w aut, mimo że nie miał przed sobą żadnego bloku. Brazylijczycy takich prezentów nie marnują i w kolejnej akcji - blokując Macieja Muzaja - zakończyli seta na 25:23.
To wyraźnie dodało rywalom wiary w siebie. Silne, precyzyjne serwisy odrzuciły Polaków od siatki. Brakowało lidera, który wziąłby na siebie odpowiedzialność za atak. Wprawdzie i Leon, i kapitan Michał Kubiak robili, co mogli, ale to w żaden sposób nie było w stanie pokrzyżować planów Brazylijczyków. Canarinhos na drugiej przerwie technicznej prowadzili sześcioma punktami. Takich strat nie dało się już odrobić i biało-czerwoni przegrali 19:25.
Gdy wydawało się, że losy spotkania są przesądzone, Polacy zebrali się w sobie i zaczęli grać jak z nut. Wychodziło absolutnie wszystko, a wicemistrzowie świata stali po drugiej stronie siatki kompletnie bezradni. Duży wpływ na to miał znakomicie działający blok. Polacy wygrali 25:16.
O losach spotkania miał zadecydować tie-break. W nim górą byli Brazylijczycy, ale kibice zapamiętają przede wszystkim akcję obronną Polaków, w której Kubiak pobiegł daleko za bandę, by odbić piłkę. Ta powędrowała na stronę rywali, ale oni tego nie wykorzystali i w ataku uderzyli w aut. To jednak nie dodało skrzydeł biało-czerwonym, którzy ostatecznie przegrali 11:15 i 2:3 w setach.
Do zakończenia turnieju pozostały dwie kolejki. W poniedziałek Polacy zagrają z Kanadą, a we wtorek z Iranem. Oba spotkania zaplanowane są na godz. 5.30 czasu polskiego.
Polska - Brazylia 2:3 (25:19, 23:25, 19:25, 25:16, 11:15)
Polska: Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Karol Kłos, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Fabian Drzyzga, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Aleksander Śliwka, Marcin Komenda, Łukasz Kaczmarek, Artur Szalpuk
Brazylia: Alan Souza, Yoandy Hildago, Lucas Saatkamp, Mauricio Luiz De Souza, Ricardo Lucarelli Souza, Bruno Rezende, Thales Hoss (libero) oraz Douglas Correia De Souza, Isac Santos, Flavio Gualberto, Mauricio Silva, Fernando Kreling, Felipe Roque