Alena Hendzel do niedawna grała w AZS Białystok i z tym klubem wiązał ją kontrakt. Jako że klub zalegał jej z pieniędzmi, przeprowadziła się do Piły i podjęła treningi w Farmutilu.

Mimo że w umowie Hendzel był zapis, który pozwalał jej odejść z AZS w zamian za 30-procentowy zwrot dotychczasowych zarobków, klub z Białegostoku poszedł z Farmutilem na wojnę o siatkarkę. "Białystok chciał dwa razy więcej niż mówił kontrakt" - opowiada trener Farmutilu. Drużyna z Piły chciała wyjaśnić sprawę poprzez władze ligi, ale działacze odesłali ich do zwykłego sądu. Tymczasem siatkarka... dostała zgodę od PZPS na grę w europejskich pucharach! Doszło do paradoksu - Hendzel mogła grać w pucharach, a w lidze nie. Cała sytuacja wyjaśniła się dopiero na cztery minuty przed meczem z Gwardią. "Dopiero wtedy dostaliśmy pieniądze od Farmutilu" - wyjaśnia tę groteskę Jacek Kasprzyk, szef ligi.

Reklama