Djoković od początku sezonu imponował formą i sukcesami w wielkoszlemowej rywalizacji. Był najlepszy w Australian Open, French Open i Wimbledonie. Latem nie ukrywał, że mierzy w tzw. Złotego Szlema, na którego poza wszystkimi czterema turniejami tej rangi w sezonie składa się także złoty medal olimpijski. W Tokio jednak 34-letni gracz z Belgradu odpadł w półfinale. Został mu więc do realizacji inny cel - klasyczny Wielki Szlem. W niedzielę będzie miał szansę zostać trzecim zawodnikiem w historii, który tego dokona. Ostatnio udało się to Australijczykowi Rodowi Laverowi w 1969 roku.

Reklama

W dorobku Serb ma obecnie 20 triumfów w wielkoszlemowych turniejach, tyle samo co Rafael Nadal i Roger Federer. Zarówno jednak Hiszpan, jak i Szwajcar zrezygnowali w tym roku ze startu w Nowym Jorku z powodów zdrowotnych. Djoković zagra w finale wielkoszlemowym po raz 31., z czego ósmy na kortach Flushing Meadows. Triumfował tu dotychczas trzy razy, ostatnio w 2018 roku.

Miedwiediew, który wciąż czeka na pierwszy podobny sukces, w meczu o taką stawkę wystąpi po raz trzeci. Dwa lata temu przegrał w Nowym Jorku po pięciu setach z Nadalem, a w lutym tego roku w Melbourne pokonał go Djoković.

Miedwiediew rozgrywa lepszy turniej

W obecnej edycji US Open lepsze wrażenie sprawiał dotychczas jednak 25-letni Rosjanin, który stracił tylko jednego seta. Serb zaś tylko raz wygrał w trzech partiach. To jednak na jego korzyść przemawia bilans ich dotychczasowych pojedynków - wygrał pięć z ośmiu. Dodatkową motywację do gracza z Bałkanów stanowi incydent sprzed roku. Odpadł w 1/8 finału po dyskwalifikacji, gdy odbita przez niego w trakcie przerwy w grze z dużą siłą ze złości piłka uderzyła w gardło jedną z sędzi liniowych.

Początek niedzielnego finału zaplanowano na godz. 22 czasu polskiego.