"Wojownicy" wygrali po raz czwarty z rzędu, a z ostatnich 10 spotkań przegrali tylko jedno.
Stephen Curry, mimo nie najlepszej skuteczności, uzyskał 26 pkt i był najlepszym strzelcem meczu w Salt Lake City. 21 pkt i 11 zbiórek odnotował Kevin Durant.
Goście już w pierwszej kwarcie odskoczyli na 18 pkt i później kontrolowali wydarzenia na parkiecie, a trener Steve Kerr mógł swobodnie rotować składem.
"Pierwsza kwarta w naszym wykonaniu była fantastyczna. W drugiej połowie straciliśmy koncentrację, przytrafiły się błędy, zwłaszcza w defensywie, sami skomplikowaliśmy sobie życie. Zwycięstwo jednak obroniliśmy" - przyznał szkoleniowiec finalistów poprzednich rozgrywek.
Wśród gospodarzy wyróżnili się rezerwowy Joe Ingles - 21 pkt, w tym pięć "trójek", i francuski środkowy Rudy Gobert - 20 pkt i 17 zbiórek.
"O czym tu mówić... My mamy kilka kontuzji w zespole, a rywale szeroki skład i zawodników, którzy na boisku mogą i potrafią wszystko. Mam nadzieję, że takie mecze przysłużą się do rozwoju naszej drużyny" - przyznał trener Jazz Quin Snyder.
Z bilansem 20-3 Warriors w Konferencji Zachodniej wyprzedzają ekipę San Antonio Spurs (18-5), która w czwartek przegrała w Chicago z Bulls 91:95. To jej pierwsza w sezonie wyjazdowa porażka, po serii 13 zwycięstw.
W trzeciej kwarcie goście przegrywali już różnicą 18 pkt, ale w ostatniej odsłonie znacznie zmniejszyli straty, co nie uchroniło koszykarzy z Teksasu przed krytyką ze strony swojego trenera.
"Nie chcę pamiętać naszego dzisiejszego występu. Niektórzy nie szanują swojego zawodu. Hydraulik ma to zakodowane, że jeśli coś zepsuje, więcej nie dostanie pracy. Gdy lekarz spartaczy operację, przestanie być lekarzem. Jeśli jesteś koszykarzem, to masz być gotowy do gry. To się nazywa dojrzałość. A oni dostają wystarczająco dużo pieniędzy, by tego od nich wymagać" - powiedział dziennikarzom wzburzony Gregg Popovich.
Kawhi Leonard z 24 pkt był liderem Spurs. Dwyane Wade zdobył 20 pkt dla "Byków", które zajmują siódmą pozycję na Wschodzie.