Kowalewski nie wyobraża sobie normalnych stosunków między Rosją i Ukrainą
Kowalewski w 2002 roku trafił z Legii Warszawa do Szachtara Donieck. Kolejnym przystankiem w jego karierze był Spartak Moskwa. W obu klubach był ważną postacią, która cieszyła się sympatią kibiców.
Dla byłego bramkarz reprezentacji Polski agresja Rosji na Ukrainę jest czymś strasznym. Czymś, czego nic nie zapowiadało. To był okres bardzo normalnych stosunków, nic nie zapowiadało tak mrocznej przyszłości. W 2014 roku, gdy doszło do pierwszej eskalacji, byłem już poza Moskwą, po karierze piłkarskiej. Dla mnie osobiście to, co dzieje się na Ukrainie od 2022 roku, to coś strasznego. Przez tę wojnę zakończyło się wiele moich relacji z ludźmi z tych krajów. Czuję ogromny smutek i wiem, że pewne rzeczy w tych relacjach są już nie do odbudowania, a to i tak najmniejszy problem przy ogólnych relacjach tych dwóch krajów. Trudno mi sobie wyobrazić, by za naszego życia, sytuacja wróciła do takiego stanu, który ja pamiętam ze swojej kariery na Ukrainie lub w Rosji - podkreślił Kowalewski w rozmowie z Interia.pl.
Fałszywe wypowiedzi Polaka w rosyjskich mediach
Po wybuchu wojny rosyjskie media często kontaktowały się z Kowalewskim. Były bramkarz biało-czerwonych jednak konsekwentnie odmawiał jakichkolwiek komentarzy. To jednak nie przeszkodziło dziennikarzom w Rosji wkładać w usta Polakowi słowa, których nigdy nie powiedział. Były golkiper Szachtara i Spartaka stał się ofiara rosyjskiej dezinformacji. W kraju agresora pojawiły się fałszywe wypowiedzi Kowalewskiego.
Było ich wiele od 2022 roku, ale miałem świadomość, że moje słowa mogą być użyte w bardzo różny sposób. Jeśli chodzi o rosyjskie media, mam do dziś kontakt tylko z jednym tamtejszym dziennikarzem i jeśli cokolwiek się pojawi tam z mojej strony, to tylko za jego pośrednictwem i po mojej autoryzacji. W teorii, bo dostałem kilka sygnałów, że po rosyjskich mediach krążą moje rzekome wypowiedzi, których nigdy nie udzielałem. Nie szukałem tych wypowiedzi, ktoś mi po prostu coś przekazał. Ale żadna z tych wypowiedzi nie mogła należeć do mnie, bo z nikim nie rozmawiałem. Gdy chciałem coś zweryfikować, te wypowiedzi po prostu znikały - zaznaczył na łamach Interii były bramkarz naszej kadry.