UEFA poprosiła PZPN o zapoznanie jej ze szczegółami afery korupcyjnej i przedstawienie listy oskarżonych sędziów. O liście do Grzegorza Laty DZIENNIK pisał wczoraj. Przez nas od samego rana działacze PZPN mieli urwanie głowy. Na Miodowej rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie "kreta", który wyniósł do prasy wiadomości o liście z UEFA. Do siedziby związku dobijały się kolejne stacje telewizyjne. Swoją wiedzą na temat sporu UEFA - PZPN chętnie dzieliło się z nami wiele wpływowych osób ze środowiska piłkarskiego.
"Jaki konflikt z UEFA? Nie dajcie się nabrać. To wewnątrz PZPN są konflikty. Gryzą się między sobą, bo jest do wzięcia kilka niezłych posadek w komitecie organizacyjnym Euro 2012. Jedni podpuszczają na drugich" - powiedział DZIENNIKOWI Zbigniew Boniek, który nie wierzy, że UEFA wstawiła się za Michałem Listkiewiczem.
>>>UEFA wreszcie straciła cierpliwość do PZPN
Biuro prasowe związku napisało sprostowanie do naszego tekstu. Niczym nas ono nie zaskoczyło. Poziom absurdu w tym piśmie spełniał wszystkie PZPN-owskie standardy. Jego autorzy oświadczyli, że związek nie otrzymał żadnego listu z UEFA, bo taki ponoć nie został napisany. Jednak już w następnym zdaniu oświadczenia rzecznicy PZPN przyznają, że... list z UEFA wpłynął do związku. "Prawdziwy jest jedynie fakt, że departament sędziowski UEFA wysłał e-mailem zapytanie do wydziału sędziowskiego PZPN dotyczące ogólnej sytuacji w środowisku polskich arbitrów piłkarskich w związku z od dawna prowadzonym śledztwem prokuratury odnośnie korupcji".
William Gaillard, przebywający wczoraj w Warszawie rzecznik prasowy prezydenta UEFA Michela Platiniego, wyjaśnił, co PZPN miał na myśli, pytając o "ogólną sytuację w środowisku polskich arbitrów".
"Chcemy od PZPN otrzymać wyjaśnienia, dlaczego coraz większa liczba polskich arbitrów znika z list sędziów międzynarodowych. Jesteśmy zaniepokojeni tą sytuacją. Chcemy też wiedzieć, w jaki sposób polski związek zamierza rozwiązać ten problem" - powiedział Gaillard, który przy okazji uspokoił, że nie ma możliwości, żeby przez aferę korupcyjną Polska straciła prawo organizacji Euro 2012. Wyjaśnił też, że UEFA nie chce wysyłać do PZPN przez europejską federację nadzorcy. Rzecznik europejskiej federacji nie chciał za bardzo rozwodzić się na temat listu do Laty. Do Warszawy przyjechał bowiem na konferencję "Razem przeciwko rasizmowi".
"Proszę, nie pytajcie mnie o korupcję ani o Euro 2012. Przyjechałem tu rozmawiać o rasizmie i chciałbym skupić się na tym temacie" - uciął dyskusję Gaillard.
Prezes PZPN Grzegorz Lato w najbliższych dniach będzie bardzo zajęty - razem z wiceprezydentem UEFA Davidem Taylorem udał się w objazd po polskich miastach gospodarzach Euro 2012. Wczoraj wraz ze Szkotem poleciał do Gdańska, ale wcześniej zlecił napisanie odpowiedzi na list UEFA Mirosławowi Ryszce z departamentu zagranicznego PZPN. Jego pokrętne wyjaśnienia wyemitowała wczoraj telewizja TVN 24.
"Do związku nie przyszło żadne oficjalne pismo z UEFA. 18 lutego do PZPN trafiła natomiast korespondencja mejlowa od działającego z ramienia UEFA Duńczyka Larsena, który jest audytorem PZPN w związku z naszą aplikacją do Konwencji Sędziowskiej UEFA" - podobnie jak we wcześniej cytowanym sprostowaniu Ryszka w jednym zdaniu zaprzecza, że do PZPN przyszedł list z UEFA, żeby w kolejnym potwierdzić, że przyszedł, ale drogą mejlową.
Żeby było jeszcze śmieszniej, Ryszka, człowiek, który ma poinformować UEFA o szczegółach afery korupcyjnej i przedstawić listę oskarżonych sędziów, sam jest w nią zamieszany! I to nie przez byle kogo, ale Ryszarda Niedzielę, byłego prezesa Odry Opole, który zasłynął tym, że jako pierwszy oskarżył o ustawianie meczów Ryszarda F. Niedziela w swojej książce "Mafia Fryzjera" napisał, że Ryszka wziął od niego łapówkę przed meczem Odry z RKS Radomsko.
"To był dla nas ważny mecz. <Fryzjer> zadzwonił do mnie i powiedział, że na 1,5 godziny przed meczem mogę wywołać z pokoju sędziowskiego pana Ryszkę i przekazać mu 5 tysięcy dolarów. Zaznaczył tylko, że nie mogę wprost powiedzieć, o co chodzi, tylko poprosić go o to, by pomógł Odrze. <Fryzjer> mówił, że Ryszka to bardzo delikatny człowiek i nie mogę go urazić. Chyba mi się udało, bo arbiter wziął kopertę, a my osiągnęliśmy korzystny rezultat" - pisał Niedziela.
Ryszka oczywiście zaprzeczył, że takie wydarzenia miały miejsce. Skruszony prezes Odry, który poszedł na współpracę z wrocławską prokuraturą, zaproponował więc, żeby obaj poddali się badaniu wariografem. Ryszka odmówił...
Ciekawe, czy poinformuje UEFA także o tej historii.