Barty triumfowała w paryskiej imprezie dwa lata temu, a ubiegłoroczną edycję opuściła z powodu pandemii COVID-19. Wielu kibiców szykowało się już teraz na planowany półfinałowy pojedynek tej zawodniczki z Igą Świątek, zwyciężczynią zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa z poprzedniego sezonu.
Barty cieniem samej siebie
Australijka dotychczas w tym roku radziła sobie bardzo dobrze, czego efektem było wygranie trzech turniejów WTA. Jeden z tych sukcesów odniosła na "mączce" w Stuttgarcie. Po starcie w Niemczech dotarła jeszcze do finału prestiżowej imprezy w Madrycie, ale potem zaczęły się jej kłopoty zdrowotne. Najpierw skreczowała w ćwierćfinale w Rzymie, zgłaszając kontuzję ramienia. Na otwarcie w stolicy Francji zaś męczyła się z Amerykanką Bernardą Perą (70.WTA), którą pokonała 6:4, 3:6, 6:2. Po drugim secie faworytka poprosiła o przerwę medyczną, zgłaszając problemy z biodrem.
W czwartek ponownie wystąpiła z bandażem na udzie, a w pierwszym secie była cieniem samej siebie. Linette przystąpiła do tego spotkania bardzo skoncentrowana i grała w sposób urozmaicony oraz skuteczny. To wraz ze słabszą dyspozycją rywalki sprawiło, że Polka już w drugim gemie miała trzy okazje na przełamanie. Nie wykorzystała żadnej z nich, ale potem czuła się coraz pewniej i coraz łatwiej przychodziło jej zdobywanie punktów. Od stanu 1:1 tylko zajmująca 45. miejsce na liście WTA poznanianka zapisywała na swoim koncie kolejne gemy.
Pierwsze zwycięstwo nad rywalką z top "10"
W przerwie zawodniczka z antypodów skorzystała z pomocy medycznej poza kortem. Gdy wróciła do gry, to radziła sobie znacznie lepiej niż wcześniej, ale tenisistki rywalizowały tylko do wyniku 2:2. Potem faworytka podeszła do krzesełka, schowała rakietę do torby i podziękowała Linette za mecz. W ciągu 48 minut spędzonych na korcie zanotowała 18 niewymuszonych błędów, dwa razy więcej niż Polka. Miała też dziewięć uderzeń wygrywających, o trzy mniej niż przeciwniczka.
29-letnia poznanianka nigdy wcześniej nie odniosła zwycięstwa nad rywalką z czołowej "10" tego zestawienia. Była to zaś jej czwarta konfrontacja z zawodniczką będącą w danym momencie pierwszą rakietą świata. Z młodszą o cztery lata Australijką zmierzyła się zaś po raz pierwszy.
Z Polek zwycięstwem nad liderką rankingu WTA mogła wcześniej pochwalić się Agnieszka Radwańska.
Linette powtórzyła najlepszy wynik w Wielkim Szlemie
W przypadku Linette to pierwszy tegoroczny występ w Wielkim Szlemie. Lutowy Australian Open opuściła z powodu kontuzji i operacji kolana. Niedawno, po kilku słabszych występach, rozstała się z trenerem Nikolą Horvatem, a obecnie doradza jej kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Billie Jean King Dawid Celt.
Teraz poznanianka powtórzyła swój najlepszy wynik w rywalizacji wielkoszlemowej. Poprzednio do trzeciej rundy w Paryżu dotarła w 2017 roku. Na tym etapie - jako druga Polka po Agnieszce Radwańskiej - zameldowała się w każdej z czterech odsłon zmagań tej rangi.
Z młodszą o dwa lata Jabeur dotychczas walczyła dwukrotnie. W 2013 roku pokonała ją na korcie twardym w Baku, ale cztery lata temu na ziemnej nawierzchni w Charleston górą była rywalka. Tunezyjka ma na koncie lepsze wyniki w Wielkim Szlemie - we French Open w poprzednim sezonie dotarła do 1/8 finału, jest także ćwierćfinalistką Australian Open 2020.
Linette w tym roku w Paryżu łączy występ w singlu z deblem. W tej drugiej konkurencjo partneruje jej wspomniała wcześniej Pera. Polsko-amerykański duet awansował w środę do drugiej rundy.
Jeszcze w czwartek o trzecią fazę zmagań w singlu ma powalczyć rozstawiona z "ósemką" Świątek. Kamil Majchrzak odpadł w drugiej rundzie, a występujący z "19" Hubert Hurkacz przegrał mecz otwarcia.
Wynik meczu 2. rundy singla:
Magda Linette (Polska) - Ashleigh Barty (Australia, 1) 6:1, 2:2 i krecz Barty