Świątek wcześniej w dorobku miała już triumf w ubiegłorocznej edycji wielkoszlemowego French Open, a niespełna trzy miesiące temu zwyciężyła w zawodach WTA w Adelajdzie. W kwietniu 2019 roku przegrała natomiast finał turnieju tego cyklu w Lugano.

W niedzielę po raz pierwszy wystąpiła w decydującym spotkaniu imprezy WTA 1000, która rangą ustępuje tylko zawodom wielkoszlemowym.

Reklama

W ubiegłym roku nastolatka z Raszyna pokonała starszą o dziewięć lat Pliskovą w trzech setach w turnieju pokazowym. Ich pierwsza konfrontacja o stawkę okazała się zaskakująco jednostronna i trwała zaledwie 46 minut. W pierwszej odsłonie Polka straciła tylko cztery punkty, w drugiej zaś dziewięć.

Reklama

Przed niedzielnym spotkaniem wydawało się, że Czeszka ma po swojej stronie co najmniej kilka argumentów. Jest bardziej doświadczona, w przeciwieństwie do Polki nie grała w sobotę dwóch meczów (z powodu opóźnienia spowodowanego deszczem Świątek rywalizowała wtedy w ćwierćfinale i półfinale) oraz w przeszłości osiągała już sukcesy w stolicy Włoch. Dwa lata temu triumfowała tam, a w poprzednim sezonie dotarła do finału (w nim skreczowała z powodu kontuzji nogi).

W niedzielę jednak była liderka listy WTA i finalistka US Open z 2016 roku nie miała dobrego dnia. Szczególnie w pierwszej partii popełniała wiele błędów, zawodził ją też jej główny atut, czyli serwis. Ten set zakończył się już po 19 minutach.

Na początku drugiego wciąż trwał koncert gry podopiecznej trenera Piotra Sierzputowskiego, a mierząca 1,86 m przeciwniczka wciąż nie mogła uporać się z własną niemocą. W drugim gemie frustracja wzięła górę i Pliskova uderzyła ze złością rakietą o kort. Chwilę później gra starała się nieco bardziej ciekawa, bo Czeszka wyszła na prowadzenie 40:15 przy podaniu Świątek. Ta jednak zmobilizowała się i obroniła oba "break pointy", a potem już pewnie zmierzała po zwycięstwo w tym spotkaniu. W ostatnim gemie Czeszka próbowała jeszcze nieco powalczyć, ale bezskutecznie.

Polka miała 17 uderzeń wygrywających i tylko pięć niewymuszonych błędów. Jej rywalka zaś - odpowiednio - pięć i 23. Pliskova zanotowała też sześć podwójnych błędów.

Nigdy wcześniej finał tej imprezy nie zakończył się wynikiem 6:0, 6:0. Poprzednim najbardziej jednostronnym spotkaniem o tytuł w Rzymie było to z 1983 roku, gdy Węgierka Andrea Temesvari wygrała z Amerykanką Bonnie Gadusek 6:1, 6:0. Ostatnio zaś tzw. rowerem w decydującym meczu zawodów WTA popisała się Rumunka Simona Halep, która w Budapeszcie w 2016 roku rozgromiła Łotyszkę Anastasiję Sevastovą.

Reklama

Świątek nigdy wcześniej w zawodowej karierze nie wygrała meczu bez straty gema. Co ciekawe, najbliższej tego była w półfinale turnieju w Lugano w 2019 roku, a gdy pokonała 6:0, 6:1...Kristynę Pliskovą, bliźniaczkę Karoliny. Ta ostatnia po raz drugi w karierze doznała tak dotkliwej porażki jak w niedzielę.

Polska nastolatka w drodze po tytuł w imprezie na kortach ziemnych w stolicy Włoch (pula nagród 1,577 mln euro) straciła jednego seta. Oddała go Czeszce Barborze Krejcikovej w 1/8 finału. W tym pojedynku musiała bronić dwóch piłek meczowych.

Świątek jest trzecią tenisistką, która w tym sezonie wygrała turniej, będąc w jego trakcie o punkt o porażki.

Niedzielny sukces zawodniczki, która 31 maja skończy 20 lat, docenił wicepremier Piotr Gliński.

"Ukłony dla Igi Świątek! Wspaniała rzymska victoria! Praca, spokój i rozsądek zawsze przynoszą owoce :) Dziękujemy!" - napisał na Twitterze minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.

Zajmująca 15. miejsce na światowej liście Polka w poniedziałek awansuje o pięć pozycji i pierwszy raz w karierze znajdzie się w czołowej dziesiątce. Za triumf w Rzymie otrzyma też czek na 178,6 tys. euro.